Kwiecień jest w tym roku piękny. Wręcz niesamowity. Część drzew wypuszcza już z siebie soczystą wiosenną zieleń, a inne rozwijają białe pąki sprawiając, że górskie zbocza porośnięte lasem wyglądają wręcz bajkowo. Przez większość dni temperatura dobija do 20 stopni, śpiewające ptaki zagłuszają myśli, a zachodzące na bezchmurnym niebie słońce wspaniale wyostrza wszystkie górskie granie.
Kwiecień. Zapomnieliśmy już jak przyroda budzi się wiosną do życia, bo od siedmiu lat spędzamy ten czas głównie przed ekranami komputerów. Szukając więc pozytywnych stron całej tej epidemicznej sytuacji, możemy powiedzieć, że miło jest zobaczyć wiosnę. Jednak z drugiej strony, stanąć 25 kwietnia na starcie, na którym nie będzie startu, a tylko zwykły most… Dobrze, że trzeba nosić maski, bo dzięki nim nie będzie widać smutku na naszych twarzach. Okazuje się jednak, że w ten jeden weekend kwietnia pogoda ma być fatalna. Biomet niekorzystny, 90% nieba zasnute chmurami, odczuwalna temperatura od 6 stopni w nocy do 8 stopni w dzień i oczywiście deszcz. Przez całą noc i przez cały dzień. A najsilniejszy między 12 a 13. Wtedy witalibyśmy na mecie mistrza i mistrzynię Polski. Ech. Świetne warunki, żeby napić się piwa na mecie, przepraszam, na moście.
Dziś naszym dominującym uczuciem jest smutek. Dobry czas na refleksję. Ale również na to, żeby przekuć tą energię w nadzieję i coś pozytywnego. Po każdej, nawet najdłuższej i najbardziej intensywnej burzy w końcu wychodzi słońce. Może się okazać, że jest trochę bałaganu do uprzątnięcia, ale jednocześnie wszystko budzi się do życia z pełną mocą i nową energią. I może teraz wszyscy czujemy niepewność, zastanawiamy się czy w ogóle jest sens biegać, trenować, bo przecież nie ma do czego – to naturalne. Ale to świetny czas, żeby na nowo odkryć w sobie pasję do biegania, zostawić na chwilę plany treningowe i cieszyć się każdym kilometrem, jak dziecko ulepioną w piaskownicy babką. Po dwóch tygodniach lockdownu liście są bardziej zielone, niebo bardziej niebieskie, a las pachnie intensywniej. Można czerpać radość z każdego biegowego kroku. A jak wszyscy spotkamy się na szczawnickim moście, przepraszam, wtedy już starcie, to wygenerujemy tam taką moc, że będzie nas widać z kosmosu. Tomek Lipiński już w latach 80-tych wiedział, że „jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie”. I to już niedługo!